niedziela, 29 listopada 2015

Wielki Dom...

>Perspektywa Alice<

W jednym momencie zrozumiałam dlaczego Nico nie chciał mi powiedzieć kim jest ów Chejron. Zrozumiałam też dlaczego umieszczono tutaj podwójne drzwi. W drzwiach stał pół facet, pół koń!!! Odruchowo cofnęłam się o 2 kroki, przez co prawie spadłam z podestu. Facet uśmiechnął się ciepło.
- Nico! Widzę, że przyprowadziłeś naszą zgubę. - powiedział Chejron i spojrzał w stronę chłopaka.
- Złapałem ją jak biegła w stronę stajni. Trzeba przyznać, że kondycję ma niezłą. - zarumieniłam się trochę, lecz szybko to ukryłam.
- Przepraszam... Ja naprawdę nie wiem czemu pobiegłam, ja...
- Spokojnie drogie dziecko. - przerwał mi Chejron i uśmiechnął się ciepło. Mimo końskiego wyglądu, wiedziałam, że na pewno polubię tego gościa. - Rozumiemy, że był to dla ciebie wielki szok. Chodź, napij się herbaty. - powiedział i otworzył drzwi szerzej zapraszając do środka. Nie pewnie przekroczyłam próg Wielkiego Domu. Pomieszczenie, do którego zostałam zaproszona przypominało amazońską dżunglę. Ściany i sufit pokryte były winoroślami. Usiadłam na skórzanej kanapie w centrum pokoju. Chejron stanął koło mnie, przez co czułam się mała i bezbronna. Nagle na małym stoliku przede mną pojawiła się ziołowa herbata. Zdziwiona podniosłam filiżankę i powoli upiłam łyk gorącego napoju. Herbata była przepyszna. Czułam zapach i smak każdego zaparzonego listka.
- Niestety Chejronie, nie przyszliśmy tutaj tylko na herbatę... - całkowicie zapomniałam o Nico! Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę przez co prawie rozlałam herbatę. Chłopak stał oparty o jedną z kolumn koło masywnych schodów. Stojąc tak wyglądał jakby wtapiał się w cień, co nie było dla niego trudne przez jego ciemne ubrania.
- Rozumiem... - powiedział Chejron i spojrzał na mnie zamyślony - Nie jesteś zwyczajną heroską, prawda?
- To aż tak widać? W ogóle o co wam wszystkim dzisiaj chodzi? Ja nawet nie wiem gdzie jestem i... - poczułam jak głos mi się załamuje - I ja nic nie pamiętam... - byłam tak zdenerwowana tym co dzieje się wokół mnie, że całkowicie zapomniałam pomyśleć czemu nic nie pamiętam. Nie wiedziałam jak wyglądała moja rodzina, ani czy ją w ogóle miałam. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, lecz szybko się opamiętałam. Pomyślą, że jestem słaba. Centaur obrócił się w stronę niewielkiego okna.
- Cóż moja droga, narazie nie mogę powiedzieć ci nic konkretnego... Będę musiał przedyskutować tą sprawę z Nico, więc na razie poproszę jednego z obozowiczów by wytłumaczył ci wszystko co jest ci na razie potrzebne i oprowadził po Obozie. Dobrze? - nie pewnie pokiwałam głową i upiłam łyk ziołowej herbaty. Rany ona naprawdę była przepyszna... Kątem oka zarejestrowałam, że Nico przygląda mi się uważnie. Odwróciłam się w jego stronę a on szybko przeniósł wzrok ze mnie na Chejrona.
- Czy mam pójść po kogoś konkretnego? - zapytał chłopak. Chejron spojrzał na niego i uśmiechnął się.
- Nie ma takiej konieczności, zaraz tutaj będą - powiedział i odsunął się od okna pozwalając nam zobaczyć co działo się na zewnątrz. Za szybą zobaczyliśmy niewielką grupkę dzieciaków wybiegających z lasu. Był ich czterech. Trzech chłopców i jedna dziewczyna. Wbiegli na ganek, przez co straciliśmy ich z oczu. Jednak po chwili usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i szybkie kroki po drewnianej podłodze.
- Chejronie! Przeczesaliśmy cały las ale... - grupka nastolatków wbiegła do salonu, lecz widząc mnie zatrzymała się w miejscu. Spojrzeli na mnie zszokowani.- A więc zguba się znalazła - powiedział jeden z chłopców i posłał mi ciepły lecz łobuzerski uśmiech.
- Tak... Nico przyprowadził ja całą i zdrową. - na wspomnienie o chłopaku wszyscy obrócili się w stronę kolumny pod którą stał Nico. Chłopak kiwnął spokojnie głową, a pozostali z powrotem przenieśli wzrok na Chejrona. - Jednak chciałbym cię poprosić Leo, byś oprowadził naszą nową obozowiczkę i wyjaśnił jej nie które sprawy. Reszta może wrócić do swoich domków odpocząć. Jesteście na pewno wyczerpani po tak długim biegu. Nico prosiłbym żebyś został.- chłopak, który nazwał mnie "zgubą" (ten sam, który miał mnie oprowadzić) ponownie uśmiechnął się w moją stronę.
- Z wielką przyjemnością Chejronie - powiedział Leo i podszedł do mnie. Podał mi rękę, lecz ja wstałam o własnych siłach. Chłopak wydawał się lekko zawiedziony, lecz szybko to ukrył i uśmiechnął się jeszcze szerzej. - A więc chodź, mamy dużo do oglądania. - powiedział i pociągnął mnie delikatnie w stronę drzwi. Ostatni raz spojrzałam na Nico i opuściłam Wielki Dom.



Hejoo wszystkim... :)
Dzisiaj trochę dłuższy rozdział by wynagrodzić wam ten wczorajszy.
Jeżeli zobaczyliście jakieś błędy - wiecie co robić ;)
Komentujcie bo to bardzo motywuje do dalszej współpracy z klawiaturą....
Wasza AgiX

piątek, 27 listopada 2015

Coś Innego...

>Perspektywa Nico<


- A teraz posłuchaj mnie bardzo uważnie... - dziewczyna delikatnie pokiwała głową - My wszyscy chcemy ci pomóc przeżyć jak najdłużej, rozumiesz?
- Jacy wszyscy? - zapytała - Jest was więcej? A te wszystkie dziwne stworzenia, które widziałam po drodze?
- Spokojnie, musisz mi zaufać. Przynajmniej na razie. Zaprowadzę ci do obozu, tam Chejron wszystko ci wyjaśni, tylko nie próbuj znowu uciekać. - dziewczyna speszyła się trochę.
- Przepraszam...
- Nie ma za co, ale teraz chodźmy, będą martwić się o ciebie... - wszedłem z powrotem na ścieżkę i ruszyliśmy w stronę Wielkiego Domu. Dziewczyna bacznie obserwowała mnie i każdy mój ruch, gdy wracaliśmy do obozu. Bała się mnie. W sumie to się jej nie dziwię. Ludzie nie przywykli do zadawania się z kimś takim jak ja. Syn Hadesa, Król Upiorów itd. Szliśmy w milczeniu przez około 10 minut. Co chwila dziewczyna spoglądała w moją stronę, ale ja udawałem, że tego nie widzę. Szczerze nawet nie wiedziałem jak się nazywa... W sumie nie powinno mnie to interesować, heroska jak każda inna... MOMENT!?! Zatrzymałem się gwałtownie i obróciłem w stronę idącej za mną dziewczyny.
- Coś się stało? - zapytała z niepokojem w głosie
- Nie jesteś zwyczajną heroską prawda? - zapytałem podchodząc do niej bliżej. Dziewczyna odruchowo cofnęła się.
- Ale ja nie wiem, o co ci chodzi... Ja dopiero się tutaj znalazłam... - głos jej się załamał - Ja...Ja nic nie pamiętam... Czy to normalne? - nie, to nie było normalne,  lecz nie chciałem niepotrzebnie denerwować dziewczyny. Musiałem tylko jak najszybciej zabrać ją do Chejrona... Nie było czasu na wędrowanie przez las. Wziąłem ją za rękę. Dziewczyna zarumieniła się, a ja przewróciłem oczami. Byłem zmęczony po ostatniej podróży cieniem, ale to był przypadek wyjątkowy.
- Trzymaj się. - powiedziałem.
- Co chcesz zrobić? - zapytała. Nie odpowiedziałem jej tylko skupiłem się na placu przed Wielkim Domem.


>Perspektywa Alice<


W jednej chwili znaleźliśmy się przed budynkiem, który Nico określił jako Wielki Dom. Był cały pomalowany na kolor pastelowego błękitu z białymi wykończeniami. W sumie wyglądał całkiem przyjaźnie. Chciało mi się wymiotować, lecz powstrzymałam mdłości. Spojrzałam na chłopaka. Wydawał się jeszcze bledszy niż wcześniej (chociaż nie wiem czy to było ogóle możliwe). Oparł się o jeden z filarów i ciężko opadł na ziemię. Ukrył twarz w dłoniach i odetchnął parę razy głęboko.
- Hej... Wszystko okay? Potrzebujesz pomocy albo... coś w tym stylu? - zapytałam, bo chłopak nie wyglądał najlepiej. Jego cienie pod oczami były ciemniejsze niż wcześniej a skóra bledsza.
- Nie, dam sobie radę. - powiedział chłopak i powoli wstał. Zachwiał się, jakby próbując złapać równowagę. - Chodźmy, musimy pilnie zobaczyć się z Chejronem...
- Właściwie kim jest ten cały Chejron? - zapytałam. Zdawało mi się, że na ustach chłopaka zatańczył cień uśmiechu, lecz nie miałam pewności. Chłopak nie wyglądał na takiego, który się często uśmiecha.
- Wejdź do środka to sama się przekonasz... - nie mając wyboru powoli ruszyłam stopniami na ganek i zapukałam do potężnych, podwójnych drzwi...




Hej kochani :)
Wiem, ze rozdział dodaję trochę późno i że jest krótki, ale to przez to, że wróciłam późno ze szkoły :(
Ale rozdział jest więc możecie się cieszyć ;)
Jeżeli zobaczycie jakieś błędy piszcie.
Pamiętajcie o komentowaniu, bo to bardzo motywuje do pisania.
Tylko Wasza AgiX <3

środa, 25 listopada 2015

Podarunek...

>Perspektywa Alice<

Ciemność, ciemność i jeszcze więcej ciemności... Jednak po chwili pojawiły się głosy. Poczułam piasek pod dłońmi, więc domyśliłam się, że jestem na plaży. Wyczułam także delikatną bryzę dochodzącą z morza lub oceanu.
- Jak myślisz nie żyje?
- Skąd ona się tu wzięła?
- Może to córka Posejdona?
- To niemożliwe ty idioto!! Gdyby nią była, byłaby sucha, a jest przemoczona do suchej nitki!!
- Ja przynajmniej myślę ty patafianie!!
- PRZESUŃCIE SIĘ!! - zawołał głos mocniejszy od innych. Wtedy rozległy się szmery i poczułam jak grupka powoli się rozstępuje. - Potrzebuje powietrza! -  powiedział chłopak i poczułam jak pochyla się nade mną. O nie, co to to nie!! Nie będę kolejną śpiącą królewną!! W tym momencie otworzyłam oczy. Nade mną w pół klęcząc pochylony był chłopak. Miał jasne włosy i niebieskie oczy. W sumie można by go nawet określić przystojnym. Zdezorientowany chłopak osunął się ode mnie.
- Co do... - nie zdążył dokończyć, bo w tym momencie wzięłam pełną garść piachu i sypnęłam mu nią w oczy. - AAARGH!!! - wrzasnął chłopak i nie mogąc złapać równowagi zachwiał się i przewrócił. W tym samym momencie błyskawicznie podniosłam się z ziemi i wybiegłam na oślep potrącając chłopaka i dziewczynę ubranych w pomarańczowe koszulki z skrótem "CHB". Nie wiem dlaczego pobiegłam. Po prostu jakaś dziwaczna siła, jakiś instynkt w mojej głowie kazał mi uciekać. Biegłam najszybciej jak potrafiłam, lecz w oddali dalej słyszałam sprzeczające się krzyki, czy najpierw za mną biec, czy najpierw pomóc chłopakowi, którego nazywali Will (prawdopodobnie był to ten sam chłopak, któremu sypnęłam piaskiem w oczy). Moje buty co chwila grzęzły w piasku otaczającym plażę, lecz biegłam ile sił w nogach, aż w końcu dotarłam na skraj niewielkiego lasku. Na początku było to kilka sosen, lecz po chwili miałam przed sobą gąszcz najróżniejszych rodzai drzew. Ostre krzewy ocierały się o moją skórę, powodując liczne zadrapania. Gałęzie raz po raz chłostały mnie po twarzy. Po drodze ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zobaczyłam parę niewielkich, ZIELONYCH osobników płci damskiej. Wyglądały jak driady, które kiedyś widziałam w książce o mitologi greckiej. W lesie doskonale rozchodziło się echo, przez co słyszałam w oddali krzyki i przekleństwa tumanu dzieciaków biegnących za mną. Biegłam przez las jeszcze około pięciu minut. Moje nogi stawały się coraz cięższe a odgłosy wydawane przez moich napastników coraz głośniejsze. Czy oni nigdy się nie męczyli? Wiedziałam, ze nie zdołam im uciec. Wtedy tuż przed moimi oczami pojawił się chudy, blady chłopak z czarnymi włosami okalającymi twarz. Nie wiem skąd on się tam wziął, tak jakby wyrósł z podziemi. Nie zdążyłam wyhamować i wpadłam na niego. Zręcznie mnie złapał nie pozwalając mi biec dalej. Spróbowałam krzyknąć, lecz on szybko zakrył mi usta dłonią. Przez co z moich ust wydobył się krótki, urwany odgłos podobny do tego jaki wydają szczeniaki. Skręcił w jakąś obrośnięta krzakami ścieżkę i ukrył siebie i mnie za jakimś starym spróchniałym drzewem.
- Bądź cicho, to nas nie znajdą. - syknął i wyglądnął delikatnie zza drzewa. Szybko się schował i przyłożył palec do ust. Pokiwałam głową, nie mogąc odpowiedzieć, gdyż chłopak wciąż trzymał dłoń na moich ustach. Po chwili usłyszałam tupot około 4 par nóg, ciągłe nawoływania i ciche przekleństwa.
- Wracaj tutaj! Nie chcemy ci nic zrobić!
- To właśnie brzmi jakbyśmy CHCIELI jej coś zrobić Annabeth...
- Zamknij się Leo! Nie utrudniaj!
- Dobra już spokojnie...  - po chwili odgłosy ucichły na dobre. Chłopak powoli ściągnął dłoń z moich ust, lecz widziałam po jego minie, że jeżeli odezwę się chociaż słowem, zatka mi je znowu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, ze wstrzymywałam oddech. Powoli wypuściłam powietrze i przyjrzałam się dokładniej chłopakowi. Był blady i wyglądał na trochę wychudłego. Miał czarne okalające twarz włosy. Jego oczy był koloru płynnej gorzkiej czekolady. Były szkliste i bardzo smutne. jakby chłopak przeżył coś o czym nie chciałby opowiadać. Jednak miały w sobie to coś, ze gdy spojrzałeś w nie raz trudno było od nich odciągnąć wzrok. Były jakby...hipnotyzujące. Wyglądał na 15/16 lat, czyli był o rok starszy ode mnie.
- Gdzie ja do cholery jestem... - zapytałam się drżącym głosem - I kim ty jesteś...
- Nazywam się Nico Di Angelo i to narazie wszystko co musisz o mnie wiedzieć. A to miejsce, to twój nowy dom. Witaj, w Obozie Herosów.



Oto drugi rozdział mojej małej historii... :)
Przy okazji, zapomniałam, ze Kalina, już wcześniej została dodana przez Ricka do książki (jako dziewczyna Grovera), więc niestety w Obozie będą dwie Kaliny :P
Do gry dochodzi Nico, który potem będzie miał istotną rolę w mojej opowieści ;)
Jeżeli zauważyliście jakieś błędy ortograficzne zgłaszajcie je, to będę wnosiła poprawki.
Pamiętajcie, żeby komentować bo to bardzo motywuje do pisania :))
Tylko wasza AgiX

poniedziałek, 23 listopada 2015

Początek...

>Perspektywa Kaliny<

Nareszcie w końcu się zgodził! Czuję jakby moje serce zaraz miało wyskoczyć z piersi! Idziemy tylko we dwoje na plażę. Wschodzi słońce. Czegóż chcieć więcej! Szkoda, że tylko ja tak uważam...
- Więc, właściwie po co my tam idziemy? - zapytał Igor. W tym momencie miałam ochotę poprostu przywalić mu w twarz.
- Wiesz... Wschodzące słońce jest naprawdę piękne o tej porze roku... - odpowiedziałam.
- Równie dobrze moglibyśmy zobaczyć je z Obozu...
- Nie! Nie mogliśmy! - krzyknęłam, lecz po chwili się opanowałam - Tam jest strasznie tłoczno, tylu nowych herosów przybyło ostatnio do Obozu, przecież sam wiesz...
- Tak, racja... - powiedział i zamilkł. Przez resztę drogi szliśmy w milczeniu. W końcu dotarliśmy na plażę i rozłożyliśmy koc. Piasek był ciepły po upalnym dniu.
- Miałaś rację... Wschód słońca jest naprawdę piękny... - w tym momencie nie powstrzymałam się i z moich palców wystrzeliły drobne zielone iskierki. Pod moimi dłońmi pojawiła się mała kupka niebieskich, sześciolistnych koniczynek. Szybko podniosłam rękę i położyłam na koc...
- Przepraszam! - zmieszałam się - Rzeczywiście zachód słońca jest naprawdę piękny....
- Właściwie jak ty to robisz? - zapytał
- Ale co?
- No, jak ty właściwie wyczarowujesz te wszystkie tęczowe, zmutowane rośliny, większość z dzieci Demeter tego nie potrafi...
- W sumie, to sama nie wiem. - spojrzałam mu głęboko w oczy - Niestety nie umiem tego jeszcze kontrolować, wiec pojawiają się znikąd kiedy na przykład się zestresuję. Taka trochę jakby...
- Fala... - przerwał mi Igor
- Dokładnie, właśnie taka fala!
- Nie o to mi chodzi! Spójrz! - spojrzałam w kierunku, w którym pokazywał. Jaka ja byłam głupia! tak się zapatrzyłam w jego cudowne szare oczy, że nie zauważyłam, że nad horyzontem wznosi się ogromna fala wody. Przybliżała się w zastraszającym tempie.
- Szybko, musimy uciekać! - krzyknął i złapał mnie za rękę. Normalnie w takiej sytuacji skakałabym i piszczała z radości, ale nie teraz. Teraz najważniejsze było by przetrwać atak ogromnej fali!



Hej, ten rozdział jest trochę krótszy na wprowadzenie, by zapoznać się z niektórymi bohaterami ;)
Pamiętajcie o komentowaniu rozdziałów, gdyż to bardzo motywuje.
Trzymajcie się! wasza AgiX :)

Krótkie informacje ^^

Część!
Nazywam się AgiX i będę moderatorką tego bloga.
Będę pisać tutaj tylko jedna opowieść, a mianowicie moją wersję kontynuacji książki, która pochłonęła mnie całkowicie. Posty będę starała się wrzucać w miarę regularnie, lecz nie wiem w jakich odstępach czasu. Niestety wciąż chodzę do szkoły więc posty nie będą pojawiały się w jakiejś wielkiej ilości.
Prosiłabym was także o komentowanie moich postów, gdyż to bardzo motywuje do dalszego pisania.
Wszelkie pytania na temat opowiadań piszcie do mnie lub w komentarzach pod postami.
To chyba tyle, więc nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was do czytania :)
Enjoy!!

AgiX :)