środa, 25 listopada 2015

Podarunek...

>Perspektywa Alice<

Ciemność, ciemność i jeszcze więcej ciemności... Jednak po chwili pojawiły się głosy. Poczułam piasek pod dłońmi, więc domyśliłam się, że jestem na plaży. Wyczułam także delikatną bryzę dochodzącą z morza lub oceanu.
- Jak myślisz nie żyje?
- Skąd ona się tu wzięła?
- Może to córka Posejdona?
- To niemożliwe ty idioto!! Gdyby nią była, byłaby sucha, a jest przemoczona do suchej nitki!!
- Ja przynajmniej myślę ty patafianie!!
- PRZESUŃCIE SIĘ!! - zawołał głos mocniejszy od innych. Wtedy rozległy się szmery i poczułam jak grupka powoli się rozstępuje. - Potrzebuje powietrza! -  powiedział chłopak i poczułam jak pochyla się nade mną. O nie, co to to nie!! Nie będę kolejną śpiącą królewną!! W tym momencie otworzyłam oczy. Nade mną w pół klęcząc pochylony był chłopak. Miał jasne włosy i niebieskie oczy. W sumie można by go nawet określić przystojnym. Zdezorientowany chłopak osunął się ode mnie.
- Co do... - nie zdążył dokończyć, bo w tym momencie wzięłam pełną garść piachu i sypnęłam mu nią w oczy. - AAARGH!!! - wrzasnął chłopak i nie mogąc złapać równowagi zachwiał się i przewrócił. W tym samym momencie błyskawicznie podniosłam się z ziemi i wybiegłam na oślep potrącając chłopaka i dziewczynę ubranych w pomarańczowe koszulki z skrótem "CHB". Nie wiem dlaczego pobiegłam. Po prostu jakaś dziwaczna siła, jakiś instynkt w mojej głowie kazał mi uciekać. Biegłam najszybciej jak potrafiłam, lecz w oddali dalej słyszałam sprzeczające się krzyki, czy najpierw za mną biec, czy najpierw pomóc chłopakowi, którego nazywali Will (prawdopodobnie był to ten sam chłopak, któremu sypnęłam piaskiem w oczy). Moje buty co chwila grzęzły w piasku otaczającym plażę, lecz biegłam ile sił w nogach, aż w końcu dotarłam na skraj niewielkiego lasku. Na początku było to kilka sosen, lecz po chwili miałam przed sobą gąszcz najróżniejszych rodzai drzew. Ostre krzewy ocierały się o moją skórę, powodując liczne zadrapania. Gałęzie raz po raz chłostały mnie po twarzy. Po drodze ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zobaczyłam parę niewielkich, ZIELONYCH osobników płci damskiej. Wyglądały jak driady, które kiedyś widziałam w książce o mitologi greckiej. W lesie doskonale rozchodziło się echo, przez co słyszałam w oddali krzyki i przekleństwa tumanu dzieciaków biegnących za mną. Biegłam przez las jeszcze około pięciu minut. Moje nogi stawały się coraz cięższe a odgłosy wydawane przez moich napastników coraz głośniejsze. Czy oni nigdy się nie męczyli? Wiedziałam, ze nie zdołam im uciec. Wtedy tuż przed moimi oczami pojawił się chudy, blady chłopak z czarnymi włosami okalającymi twarz. Nie wiem skąd on się tam wziął, tak jakby wyrósł z podziemi. Nie zdążyłam wyhamować i wpadłam na niego. Zręcznie mnie złapał nie pozwalając mi biec dalej. Spróbowałam krzyknąć, lecz on szybko zakrył mi usta dłonią. Przez co z moich ust wydobył się krótki, urwany odgłos podobny do tego jaki wydają szczeniaki. Skręcił w jakąś obrośnięta krzakami ścieżkę i ukrył siebie i mnie za jakimś starym spróchniałym drzewem.
- Bądź cicho, to nas nie znajdą. - syknął i wyglądnął delikatnie zza drzewa. Szybko się schował i przyłożył palec do ust. Pokiwałam głową, nie mogąc odpowiedzieć, gdyż chłopak wciąż trzymał dłoń na moich ustach. Po chwili usłyszałam tupot około 4 par nóg, ciągłe nawoływania i ciche przekleństwa.
- Wracaj tutaj! Nie chcemy ci nic zrobić!
- To właśnie brzmi jakbyśmy CHCIELI jej coś zrobić Annabeth...
- Zamknij się Leo! Nie utrudniaj!
- Dobra już spokojnie...  - po chwili odgłosy ucichły na dobre. Chłopak powoli ściągnął dłoń z moich ust, lecz widziałam po jego minie, że jeżeli odezwę się chociaż słowem, zatka mi je znowu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, ze wstrzymywałam oddech. Powoli wypuściłam powietrze i przyjrzałam się dokładniej chłopakowi. Był blady i wyglądał na trochę wychudłego. Miał czarne okalające twarz włosy. Jego oczy był koloru płynnej gorzkiej czekolady. Były szkliste i bardzo smutne. jakby chłopak przeżył coś o czym nie chciałby opowiadać. Jednak miały w sobie to coś, ze gdy spojrzałeś w nie raz trudno było od nich odciągnąć wzrok. Były jakby...hipnotyzujące. Wyglądał na 15/16 lat, czyli był o rok starszy ode mnie.
- Gdzie ja do cholery jestem... - zapytałam się drżącym głosem - I kim ty jesteś...
- Nazywam się Nico Di Angelo i to narazie wszystko co musisz o mnie wiedzieć. A to miejsce, to twój nowy dom. Witaj, w Obozie Herosów.



Oto drugi rozdział mojej małej historii... :)
Przy okazji, zapomniałam, ze Kalina, już wcześniej została dodana przez Ricka do książki (jako dziewczyna Grovera), więc niestety w Obozie będą dwie Kaliny :P
Do gry dochodzi Nico, który potem będzie miał istotną rolę w mojej opowieści ;)
Jeżeli zauważyliście jakieś błędy ortograficzne zgłaszajcie je, to będę wnosiła poprawki.
Pamiętajcie, żeby komentować bo to bardzo motywuje do pisania :))
Tylko wasza AgiX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz