niedziela, 21 lutego 2016

Robię sobie przerwę :3

Hej kochani,
Przepraszam za taką małą aktywność na blogu, ale mam sporo nauki oraz parę innych problemów, z którymi muszę się borykać. Zamierzam zrobić sobie przerwę od bloga. Ale spokojnie wrócę :) Musicie niestety uzbroić się w cierpliwość. Pamiętajcie, ze ja też jestem człowiekiem i potrzebuję odpoczynku :*
Odkryłam także coś co stało się teraz moim kolejnym oczkiem w głowie. Zakochałam się w grze o nazwie UNDERTALE. Ta gra jest niesamowita, jednak nie zastąpi mojej miłości do herosów :*
Więc zerkacie na mojego bloga od czasu do czasu, a ja się jeszcze do was odezwę.
 AgiX




*Myśl, że AgiX kiedyś wróci napawa cię DETERMINACJĄ*

sobota, 13 lutego 2016

Zebranie...

>Perspektywa Nico<


- Skąd mamy pewność, że to odbędzie się w tym pokoleniu? - zapytała Annabeth.
- Nie mamy. - odparł Chejron - Jednak wiemy, że Zeus, Posejdon i Hades są obarczeni obietnicą nie posiadania dzieci ze śmiertelnikami, - tutaj urwał i spojrzał w moją stronę - więc Synem Podziemia musi być Nico. - w sumie to się tego spodziewałem. W końcu Fata musiały mnie jeszcze trochę podręczyć przed śmiercią...
- Po za tym, tylko Nico posiada miecz ze stygijskiego żelaza. To musi chodzić o niego. - powiedziała Clarisse i zerknęła na mnie niepewnie. Na sali zapanowała cisza. Wszyscy wiedzieli co to oznacza. Będę musiał kogoś zabić. A ja już domyślałem się kogo. I tym przyczynię się do kolejnego powstania i kolejnej wielkiej wojny. Przez co wszyscy znienawidzą mnie jeszcze bardziej. Po prostu super.
- Ale... Może Hades złamie obietnicę, tak jak Zeus i Posejdon. Albo... Może chodzi o Plutona? - zapytał Percy przerywając ciszę. Znałem Percy'ego od paru dobrych lat i ostatnio powiedziałem mu co kiedyś do niego czułem (nie, nie jestem gejem, to znaczy...noo...to jest ciężkie do wyjaśnienia). Mimo to wciąż pozostał moim przyjacielem i zaakceptował mnie takim jakim jestem. Troszczył się o mnie jak o brata, co w pewnym sensie było słodkie. Ale wracając do tematu...
- Percy, to nie możliwe... - powiedziała Annabeth i ścisnęła go mocniej za rękę. Chłopak odwzajemnił uścisk. Na sali ponownie zapadła krępująca cisza.
- A co ze starożytną krwią? - zapytał Leo - Czy to może chodzić o któreś dziecko Wielkiej Trójki?
- Niestety nie wykluczamy takiej opcji. - na sali zapanował szmer.
- Zaraz, czy to znaczy, że któreś z nas znowu ma wyruszyć na kolejną misję, w której prawdopodobnie zostanie zabite przez Nico?! - zawołał Jason i delikatnie podniósł się z krzesła. Piper złapała chłopaka za ramię.
- Jason, spokojnie. - słyszałem jak napełniła swój głos czarmową co sprawiło, że wszystkie moje szare komórki uspokoiły się. Mój oddech wyregulował się a szmer na sali ucichł. Chłopak z powrotem opadł na siedzenie.
- Dziękuję, Piper. - odparł Chejron - przede wszystkim musimy zachować spokój i nie rozgłaszać tego po obozie...
- Już za późno... - powiedziałem po raz pierwszy od wejścia na salę. Wszyscy spojrzeli w moją stronę. - Gdy szliśmy tutaj z Jasonem wszyscy zachowywali się jakby zbliżał się koniec świata. Centaur westchnął.
- Cóż nie pozostaje nami nic innego, jak dowiedzieć się co Bogowie myślą o tym wszystkim. Jutro z rana Piper i Annabeth wyruszą na Olimp.
- Zaaaraz, a co ze mną?! - zawołał Percy. Annabeth uśmiechnęła się pod nosem.
- Percy, przykro mi ale nie jesteś zbytnio lubiany przez Bogów... Twoja obecność mogłaby spowodować, że nic nam nie powiedzą. - powiedziała dziewczyna. Parę innych osób zachichotało lub pokiwało głowami.
- Alee... Nie mogę was puścić samych... Co jeżeli zostaniecie zaatakowane? - Annabeth już miała coś powiedzieć, ale rudo włosa wyrocznia ją uprzedziła.
- To nie jest taki zły pomysł...
- Że co?! - zawołały Piper, Annabeth oraz parę innych osób.
- Z całym szacunkiem Rachel, ale wiesz jak Bogowie nie znoszą Percy'iego. - powiedziała Piper
- Ja wiem... Ale spójrzcie na to z tej strony, dziewczyny będą miały dodatkową ochronę, oraz Percy znajdzie się po za morderczą siłą Nico. Bez urazy oczywiście. - powiedziała Rachel na co ja tylko kiwnąłem głową.
- Tak!! - zawołał w zwycięskim okrzyku Percy.
- Zaraz, ale co w takim razie będzie z Jasonem? - wzburzyła się Piper. Chłopak tylko się uśmiechnął, przez co jego blizna na górnej wardze nabrała nowego wymiaru.
- O to się nie trzeba martwić. Już wcześniej chciałem powiedzieć, że wybieram się do Obozu Jupiter. Muszę tam dokończyć parę spraw związanych z świątyniami dla pomniejszych bogów. Nie będzie mnie przez jakieś 2 tygodnie.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz! - żachnęła się dziewczyna na co Jason tylko ją przytulił. Parę dziewczyn zrobiło klasyczne "Awww...".
- Ale co ochroną Obozu? - zapytał Pollux, grupowy domku Dionizosa.
- O to się nie musisz martwić. - odparła Clarisse - Domek Aresa będzie w stanie gotowości by skopać tyłek potworom.
- Hefajstosa też!! - wykrzyknął Leo w związku czym w jego ślady poszli wszyscy zebrani grupowi z wyjątkiem Percy'ego, Annabeth, Piper, Jasona i oczywiście mnie. Na twarzy Chejrona zagoscił ciepły uśmiech.
- A więc wszystko ustalone... Wydaje mi się, ze można zakończyć zebranie. - herosi zaczęli wstawać ze swoich miejsc i podchodzić do drzwi. Poszedłem w ich ślady i powoli wstałem z krzesła. Poczułem jednak czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłem się i ujrzałem zasępioną twarz Chejrona. Jego poprzedni uśmiech wyparował jak kamfora.
- Nico, musimy pogadać...


Aveeee heroooosi!!!
Żyję!!! Hurraaa!! XD
Przepraszam was za to, ze przez prawie tydzień nie było postów...
Złapałam chorobę XXI wieku zwana lenistwem i nawet nie chciało mi się wstawać....
Ale już wyzdrowiałam i wracam z kolejną dawką rozdziałów :P
Komentujcie i piszcie błędy jeżeli jakieś zauważyliście :)
Do usłyszenia,
Wasza AgiX :*

niedziela, 7 lutego 2016

Przepowiednia...


 >Perspektywa Nico<


Stanąłem na progu domku Hadesa. Wszędzie wokół biegali rozpanikowani herosi. Cholera, przespałem coś ważnego. Zatrzymałem jedną dziewczynę z domku Afrodyty.
- Hej, co się stało? - zapytałem trzymając dziewczynę mocno za ramie. Spojrzała na mnie jak na potwora i pobiegła dalej. Spróbowałem tak jeszcze z kilkoma osobami lecz reakcja była podobna. W końcu dojrzałem znajomą twarz. - Jason! - zawołałem i podbiegłem do przyjaciela. - Co się tu do cholery jasnej dzieje?! - chłopak odwrócił się centralnie w moją stronę. Był blady jak kreda. Nerwowo przeczesał blond włosy ręką.
- Nico, chodzi o Rachel. Wypowiedziała kolejną Wielką Przepowiednię. Chejron zwołuje naradę, musimy iść. - szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę Wielkiego Domu. Po drodze mijaliśmy herosów, którzy co chwila spoglądali w naszą stronę. Coś było mocno nie tak. Pięć minut później staliśmy na werandzie. Weszliśmy do głównego pokoju i zasiedliśmy przy stole. Byli tam już wszyscy przedstawiciele domków z wyjątkiem Percy'ego i Annabeth. Jason zajął swoje miejsce obok Piper i wziął ja za rękę. Szepnął jej coś na ucho, na co ta odwróciła się w moją stronę ze smutnym wyrazem twarzy. Zająłem swoje miejsce na krańcu stołu i zacząłem wzrokiem szukać Rachel. Dzięki jej rudej czuprynie nie było to szczególnym wyzwaniem. Rozmawiała z Chejronem. Wyglądała jakby nie zauważyła mojego przybycia, ale po niej nigdy nic nie wiadomo. Możliwe nawet, że to ja byłem tematem jej rozmowy z centaurem. Po chwili do sali weszli Percy i Annabeth. Zajęli miejsca i wszystkie rozmowy zaczęły powoli cichnąć. Kiedy do stołu podeszła Rachel, na sali było cicho jak makiem zasiał.
- Cóż, jak mniemam wszyscy wiemy dlaczego się tu znaleźliśmy. - paru grupowych pokiwało głowami, lecz nikt nie wypowiedział ani słowa. Do stołu podszedł Chejron.
- Przede wszystkim musimy zachować spokój. Paru z was zapewne nie zna jeszcze tekstu nowej przepowiedni... Rachel, czy mogłabyś? - dziewczyna pokiwała głową.

Wyruszy herosów trzech,
a czterech powróci. 
Pragnienie zemsty,
przyjaciół pokłóci.

Starożytna krew na ołtarzu przelana,
stygijskim żelazem i siłą odebrana,
obudzi żądnego chaosu tytana.

Zdrajca ze swym przeznaczeniem się zmierzy,
A cios ostateczny syn Podziemia wymierzy.

Gdy Rachel zamilkła, wszystkie oczy jak na komendę zwróciły się w moją stronę.
- No to mamy problem... - powiedział Percy przerywając ciszę. Miał więcej racji niż mu się zdawało...



Heeeej herosi!
Nawet nie wiecie ile czasu zajęło mi wymyślanie tej przepowiedni xD
Zostawcie komentarz na dole, bym mogła wiedzieć czy wam się podoba :)
Jeśli zrobiłam jakiś błąd to też napisz, a kontynuacja pojawi się już za niedługo...
Do zobaczenia :*
AgiX

poniedziałek, 1 lutego 2016

Wizyta...


Witajcie po feriach herosi! :)
Powracam z materiałem świeżutkim jak bułeczki i zapraszam do czytania.
 

>Perspektywa Alice<


- Alice! O mój boże jak się czujesz?! - leniwie otworzyłam oczy.  Zobaczyłam nad sobą uśmiechniętą twarz Kaliny. Jej blond włosy były związane w niechlujnego kucyka. Jednak najbardziej na jej twarzy wyróżniały się dwa ciemne półkola pod jej oczami.
- Napędziłaś nam niezłego stracha. - powiedział Percy i usiadł na krawędzi łóżka. Chłopak też nie wyglądał lepiej. - Ale trzeba przyznać, rozłożyłaś Marie na łopatki.
-  Coś jej się stało? - zapytałam z udawanym niepokojem. W głębi duszy cieszyłam się z tego co zrobiłam.
- Nic jej nie jest. Gdy upadłaś dziewczyna była w takim szoku, że zwróciła śniadanie, ale nic po za tym. Nieźle jej dokopałaś, będzie trzeba cie przepisać na wyższą grupę. - mimo woli uśmiechnęłam się pod nosem.
- Może, ale to dopiero gdy Alice wyzdrowieje. - dodał głos od strony drzwi. Kalina, Percy i ja odwróciliśmy się w tamtą stronę. W drzwiach stał Will Solace. Na pomarańczowa koszulkę obozową narzucił biały kitel lekarski. - Niestety, ale będę musiał was wyprosić z sali. Alice musi przyjąć swoje leki, i przede wszystkim wypocząć. - powiedział jasno włosy chłopak i podszedł do mojego łóżka, przez co zrobiło się dość tłoczno.
- Och proszę Will, jeszcze tylko chwilę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo do Willa. Westchnął.
- Ech.. No dobrze jeszcze pięć minut. - odparł i poprawiając kitel ruszył w stronę wyjścia z sali. Odwróciłam się w stronę moich przyjaciół.
- Czy coś jeszcze wydarzyło się kiedy spalam? -zapytałam słabo. Uśmiech z twarzy Kaliny zniknął w oka mgnieniu. Spojrzała zaniepokojona w kierunku Percy'iego, lecz ten tylko pokręcił głową.
- Na ognisku, kiedy spałaś, Marie została uznana za córkę Nemezis. - w głębi duszy domyślałam się tego. Tylko, za co ona tak na prawdę chciała się zemścić. Nic nigdy jej nie zrobiłam. Wpatrywałam się to w Perciego, to w Kalinę.
- Czegoś mi nie mówicie, prawda? - zapytałam. Tym razem, również uśmiech Perciego znikł. Przyjaciele spojrzeli po sobie smutno. - O co wam chodzi? - zapytałam jeszcze dobitniej.
- Chodzi o Ra... - zaczęła Kalina, lecz nie skończyła. Drzwi od sali otworzyły się i stanął w nich znany mi już dobrze syn Apolla.
- Cóż.. Wasze pięć minut minęło. Muszę was poprosić, abyście wyszli z sali. Wasza przyjaciółka musi przyjąć leki i odpocząć. - na te słowa Percy i Kalina szybko wstali i rzucając szybkie "do zobaczenia" wyszli z sali. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Otarłam je delikatnie wierzchem dłoni. Widzący to wszystko Will powoli podszedł do mojego łóżka.
- Hej, co się stało? - zapytał i kucnął by móc być na wysokości mojej twarzy.
- Sama, chciałabym to wiedzieć... - odparłam i uśmiechnęłam się słabo do chłopaka. Odwzajemnił uśmiech, przez co zrobiło mi się ciepło i na zewnątrz i w środku.
- Pewnie jesteś głodna co? - zapytał chłopak i jak na zawołanie mój brzuch odpowiedział głośnym pomrukiem. - Przyniosę ci coś do jedzenia i przy okazji połkniesz tabletki. - pokiwałam głową, co wywołało kolejną falę bólu. Wymagało to ode mnie całej siły woli by się nie skrzywić. Na szczęście Will zniknął już za drzwiami, dzięki czemu nie widział mojej walki z bólem. Po około 10 minutach, drzwi od mojej sali otworzyły się. Ku mojemu zdziwieniu nie stał tam Will, tylko moja wcześniejsza pielęgniarka Kadeen Sunset. W dłoniach trzymała tacę z masą, która wyglądem przypominała jajecznicę, szklanką wody i dwoma małymi talerzykami. Na jednym z nich leżały dwie małe, białe pigułki, a drugim znajdowało się nie wielkie ciasteczko.
- Will musiał zająć się innymi pacjentami i poprosił bym zaniosła ci obiad. - powiedziała i postawiła tacę na małym rozsuwanym stoliczku przymocowanym do łóżka.
- Dziękuję ci. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- Cała przyjemność po mojej. Muszę iść do innych pacjentów, ale niedługo do ciebie jeszcze zajrzę. - odparła Kadeen i odeszła w stronę drzwi. Przed wyjściem ponownie się uśmiechnęła (kurde dzieci Apolla naprawdę dużo się uśmiechają) i rzuciła szybkie smacznego. Pogrążona w myślach zabrałam się za jedzenie.




Wracam do was kochani po feriach :)
Jeżeli wam się spodobało zostawcie komentarz by zmotywować mnie do dalszej pracy :*
Zgłoście błędy jeżeli jakieś zauważycie.
Ja się jeszcze do was odezwę z nową porcją rozdziałów :D
AgiX

środa, 20 stycznia 2016

Posty i ferie - czyli kolejne informacje :P

Witajcie kochani :)
Z przykrością informuję, że przez ferie nie będę dodawać postów. Przeprowadzamy się do innego mieszkania, a w drugim tygodniu wyjeżdżam z przyjaciółkami. Myślałam, że się wyrobie ale niestety mam spory natłok prac. Spodziewajcie się kolejnych postów po feriach :)
Wasza
AgiX

środa, 13 stycznia 2016

Sen...

>Perspektywa Nico<


Gwałtownie zerwałem się z łóżka.
- Hazel? - zapytałem, ale uświadomiłem sobie, ze dziewczyny już nie ma. Wyjechała do Obozu Jupiter z Frankiem, Reyną oraz paroma innymi obozowiczami. Nie mam pojęcia o właśnie zrobiłem. Chodziłem między snami. Sny herosów nigdy nie są normalne lub przypadkowe. Potrafią pokazywać przyszłość, przeszłość lub teraźniejszość. Nie zawsze ale bardzo często. Ja jako syn Hadesa mam prawo do komunikacji między koszmarami. Dzieci z domku nr 15 miały prawo do wszystkich snów co było bardzo niesprawiedliwe. Clovis nie potrafiłby zrozumieć najprostszego koszmaru. Czasem go nawet spotykam błądzącego między drzwiami, których ja sam nie mogę otworzyć. Komunikacja pozwala na skontaktowaniu się z śniącymi herosami, ale ja używam jej tylko w celach rozrywkowych. To okrutne, ale gdy widzi się dzieciaka od Ateny uciekającego przed gigantycznym pająkiem, uśmiech sam nasuwa się na usta. Niestety gdy już wejdziesz do czyjegoś snu musisz się z niego wybudzić. Wejście ponowne do korytarza może być  śmiertelne, przez co trzeba dokładnie wybierać drzwi. Ale wracając do tematu. Spacerowałem między drzwiami. Wszystkie były zamknięte, co oznaczało, że nikt nie ma koszmarów. To dobrze... poniekąd. Wtedy na końcu korytarz otwarły się niewielkie drzwiczki. Nie było żadnych innych otwartych drzwi więc nie zastanawiałem się nad wyborem. Po prostu wszedłem do środka. Migawki obrazów wirowały wokół dziewczyny w koszuli szpitalnej. Rozpoznałem ją. To była dziewczyna o której rozmawiałem z Chejronem. Ta sama, którą złapałem rano w lesie. Wszystkiemu temu towarzyszył ryk o mocy chyba 130 dcbl*. Alice,  leżała pośrodku tego wszystkiego zwijając się z bólu. Ten huragan musiał rozsadzać jej głowę. Nie powinienem tego robić, ale chwyciłem ją za ramię. Krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem by się obudziła. Obróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie tymi swoimi oczyma w kolorze karmelu. Były takie... słodkie? Nie miałem czasu jednak na przemyślenia. Huragan rozerwało. W ostatniej chwili złapałem ja za rękę i oboje polecieliśmy w stronę drzwi. OBOJE wylecieliśmy ze snu i znaleźliśmy się w korytarzu snów. Żyliśmy. To dobrze. Lecz większym pytaniem było to, jak Alice się tutaj znalazła. Ponieważ nie była córką Hadesa (wyczułbym to) nie miała wstępu do korytarza snów. Powinno ją rozerwać na strzępy, przez co by się obudziła. Podszedłem do dziewczyny, lecz zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć zachwiała się i upadła. W ostatniej chwili złapałem ja i delikatnie położyłem na chłodnej posadzce. Jej ciało zaczynało migotać. Wybudzała się. Jej czarne włosy okalające twarz przelewały mi się przez palce. Na jej policzkach dostrzegłem ślady łez. W końcu jej ciało kompletnie zniknęło. A mnie wyrzuciło z korytarza. I tak docieramy do momentu obecnego. Do przerażonego, spoconego Nico di Angelo. Wyplątałem się z kołdry i usiadłem na krańcu łóżka. Wciąż byłem ubrany w to w czym poszedłem spać. Czarne dżinsy z dziurami na kolanach i czarną koszulkę z czaszkami. Właściwie nigdy nie przebieram się w pidżamę na wypadek ataku potworów. Taki nawyk z dzieciństwa. Koło etażerki stał mój miecz ze stygijskiego żelaza. Po drugiej stronie stało idealnie zaścielone łóżko Hazel. W przeciwieństwie do mojej, jej połowa pokoju była w idealnym porządku. Wyjechała dopiero 3 dni temu, a już poważnie odczuwałem jej brak. Wstałem i sprawdziłem godzinę. Była  7.35. Przeczesałem czarne włosy ręką i wygładziłem koszulkę. Musiałem pilnie porozmawiać z Clovisem.


*130 decybeli - granica ludzkiego bólu


Jak się podobał kolejny rozdzialik ;)
Nie powinnam sie powtarzać ale co mi tam :P
Podobało ci się? KOMENTUJ!
Widzisz błąd? NAPISZ!
A ja wszystkim herosom będę życzyć miłego wieczoru :*
AgiX

piątek, 8 stycznia 2016

Szpital...

>Perspektywa Alice<



Moja pierwsza myśl po przebudzeniu? "Cholera muszę uciekać". Gwałtownie wstałam, przez co głowa zabolała mnie jeszcze bardziej. Oczy zaszły mi mgłą i zebrało na wymioty. Nad moim łóżkiem pojawiło się kilka osób. Przez mgłę nie mogłam rozpoznać ich twarzy.
- Spokojnie Alice, musisz odpoczywać. - Ciepłe dłonie pchnęły mnie delikatnie na poduszkę. Gdy tylko moja głowa dotknęła miękkiej poduchy zapadłam w sen. To był mój pierwszy błąd. Przed oczami zaczęły mi migać obrazy. Najpierw klif. Czarne fale oceanu rozbijały się o kamienie. Chmury gęste jak mleko przysłoniły słońce. Oraz ten wiatr. Zimny i przenikliwy. Wypełniony strachem i nienawiścią. A najlepsze było to, że trwało to tylko ułamek sekundy. Następne były jakieś piwnice, potem rozgwieżdżone niebo. Czułam się jak w tych wszystkich filmach science fiction, gdzie bohaterowie się teleportują z miejsca do miejsca. Obrazy utworzyły jedną gęstą mgłę i zaczęły wirować wokół mnie. Towarzyszył temu wszystkiemu odgłos jakby wszystkie te wizje śmiały się ze mnie. Dźwięk narastał rozrywając moją głowę na strzępy.
- Przestańcie!- krzyknęłam łapiąc się za głowę. Dźwięki stały się coraz głośniejsze. Te głosy definitywnie się ze mnie śmiały. Albo raczej z bólu, który mi zadawały. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy i upadłam na kolana. Mój umysł zaczęły świdrować słowa. Nie wiedziałam co oznaczają, ale w stu procentach były to słowa. Nie mogłam tego znieść. Chciałam już po prostu umrzeć. Jedyne co pamiętam to chłodną dłoń na ramieniu i przepotężny głos wyrywający mnie z wiru. Pod nogami poczułam chłodną posadzkę i coś co wyglądało jak ekrany telewizorów. Oczy zaszły mi mgłą i zachwiałam się. Ktoś mnie podtrzymał. Kątem oka zobaczyłam ciemną postać a potem straciłam przytomność. Obudziłam się. Tym razem nie próbowałam uciekać i tylko delikatnie otworzyłam oczy. Znajdowałam się w czymś co wyglądało na skrzydło szpitalne. Po sali co jakiś czas kręciły się dzieci Apolla. Oprócz mnie znajdowało się tu jeszcze dwóch pacjentów. Jeden z nich spał a drugi czytał książkę. Sala ogólnie była całkiem ładna. Ściana wyłożona była kafelkami w kolorze miętowym co było miłym odbiegiem od białych szpitalnych ścian. Po prawej stronie pod ścianą znajdowały się metalowe, oszklone szafki, w których znajdowały się butelki i słoiczki z kolorowymi maściami i syropami. Niestety musiałam przerwać oględziny sali, gdy drzwi po mojej prawej otworzyły się. Wyszła z nich dziewczyna z blond włosami związanymi w kucyk. Miała na sobie zgrabny fartuszek lekarski co dawało jej wygląd pielęgniarki. Podeszła do mojego łóżka i usiadła na krawędzi.
- Witaj, jestem Kadeen Sunset, córka Apolla. Jak się czujesz? - zapytała i uśmiechnęła się serdecznie.
- Jak długo spałam?
- Prawie dobę. Mamy ranek następnego dnia. Podczas twojego snu praktycznie nic się nie wydarzyło. Po prostu potrzebowałaś odpoczynku. A teraz powiedz mi proszę jak się czujesz.
- Jest okay. - tak, skłamałam. Nie czułam się ani trochę okay. Bolała mnie głowa i zbierało mi się na wymioty, ale nic nie powiedziałam. - Co mi się dokładnie stało?
- Podczas treningu, zostałaś mocno poturbowana. Miałaś bardzo meczący dzień. - pokiwałam głową czego po chwili pożałowałam. Skrzywiłam się lekko. Nie uszło to uwadze dziewczyny. - Radzę ci nie ruszać jak narazie głową. Podczas upadku doznałaś wstrząsu mózgu, więc przez jakiś czas możesz mieć bóle głowy i nudności.
- Jak długo będę tkwić tu w takim stanie?
- Prawdopodobnie przez parę dni. Musisz dojść do całkowitej sprawności, żeby móc brać udział w zajęciach. - po tych słowach zapadła cisza przerywana od czasu do czasu dźwiękiem przewracanej strony. - Twoi przyjaciele tutaj przyszli, chcesz się z nimi zobaczyć?- na tą wiadomość na moich ustach zagoscił słaby uśmiech.
- Tak możesz ich zawołać. - Kadeen uśmiechnęła się i wstała z łóżka. Podeszła do białych, oszklonych drzwi i wyszła na korytarz. Ja tym czasem pogrążyłam się w myślach.



Hallelujah! Kolejny rozdział!!!
YAAAY!!
Wena mnie nie opuściła moi drodzy :)
Komentujcie i zgłaszajcie błędy a ja się jeszcze do was odezwę :*
AgiX