sobota, 13 lutego 2016

Zebranie...

>Perspektywa Nico<


- Skąd mamy pewność, że to odbędzie się w tym pokoleniu? - zapytała Annabeth.
- Nie mamy. - odparł Chejron - Jednak wiemy, że Zeus, Posejdon i Hades są obarczeni obietnicą nie posiadania dzieci ze śmiertelnikami, - tutaj urwał i spojrzał w moją stronę - więc Synem Podziemia musi być Nico. - w sumie to się tego spodziewałem. W końcu Fata musiały mnie jeszcze trochę podręczyć przed śmiercią...
- Po za tym, tylko Nico posiada miecz ze stygijskiego żelaza. To musi chodzić o niego. - powiedziała Clarisse i zerknęła na mnie niepewnie. Na sali zapanowała cisza. Wszyscy wiedzieli co to oznacza. Będę musiał kogoś zabić. A ja już domyślałem się kogo. I tym przyczynię się do kolejnego powstania i kolejnej wielkiej wojny. Przez co wszyscy znienawidzą mnie jeszcze bardziej. Po prostu super.
- Ale... Może Hades złamie obietnicę, tak jak Zeus i Posejdon. Albo... Może chodzi o Plutona? - zapytał Percy przerywając ciszę. Znałem Percy'ego od paru dobrych lat i ostatnio powiedziałem mu co kiedyś do niego czułem (nie, nie jestem gejem, to znaczy...noo...to jest ciężkie do wyjaśnienia). Mimo to wciąż pozostał moim przyjacielem i zaakceptował mnie takim jakim jestem. Troszczył się o mnie jak o brata, co w pewnym sensie było słodkie. Ale wracając do tematu...
- Percy, to nie możliwe... - powiedziała Annabeth i ścisnęła go mocniej za rękę. Chłopak odwzajemnił uścisk. Na sali ponownie zapadła krępująca cisza.
- A co ze starożytną krwią? - zapytał Leo - Czy to może chodzić o któreś dziecko Wielkiej Trójki?
- Niestety nie wykluczamy takiej opcji. - na sali zapanował szmer.
- Zaraz, czy to znaczy, że któreś z nas znowu ma wyruszyć na kolejną misję, w której prawdopodobnie zostanie zabite przez Nico?! - zawołał Jason i delikatnie podniósł się z krzesła. Piper złapała chłopaka za ramię.
- Jason, spokojnie. - słyszałem jak napełniła swój głos czarmową co sprawiło, że wszystkie moje szare komórki uspokoiły się. Mój oddech wyregulował się a szmer na sali ucichł. Chłopak z powrotem opadł na siedzenie.
- Dziękuję, Piper. - odparł Chejron - przede wszystkim musimy zachować spokój i nie rozgłaszać tego po obozie...
- Już za późno... - powiedziałem po raz pierwszy od wejścia na salę. Wszyscy spojrzeli w moją stronę. - Gdy szliśmy tutaj z Jasonem wszyscy zachowywali się jakby zbliżał się koniec świata. Centaur westchnął.
- Cóż nie pozostaje nami nic innego, jak dowiedzieć się co Bogowie myślą o tym wszystkim. Jutro z rana Piper i Annabeth wyruszą na Olimp.
- Zaaaraz, a co ze mną?! - zawołał Percy. Annabeth uśmiechnęła się pod nosem.
- Percy, przykro mi ale nie jesteś zbytnio lubiany przez Bogów... Twoja obecność mogłaby spowodować, że nic nam nie powiedzą. - powiedziała dziewczyna. Parę innych osób zachichotało lub pokiwało głowami.
- Alee... Nie mogę was puścić samych... Co jeżeli zostaniecie zaatakowane? - Annabeth już miała coś powiedzieć, ale rudo włosa wyrocznia ją uprzedziła.
- To nie jest taki zły pomysł...
- Że co?! - zawołały Piper, Annabeth oraz parę innych osób.
- Z całym szacunkiem Rachel, ale wiesz jak Bogowie nie znoszą Percy'iego. - powiedziała Piper
- Ja wiem... Ale spójrzcie na to z tej strony, dziewczyny będą miały dodatkową ochronę, oraz Percy znajdzie się po za morderczą siłą Nico. Bez urazy oczywiście. - powiedziała Rachel na co ja tylko kiwnąłem głową.
- Tak!! - zawołał w zwycięskim okrzyku Percy.
- Zaraz, ale co w takim razie będzie z Jasonem? - wzburzyła się Piper. Chłopak tylko się uśmiechnął, przez co jego blizna na górnej wardze nabrała nowego wymiaru.
- O to się nie trzeba martwić. Już wcześniej chciałem powiedzieć, że wybieram się do Obozu Jupiter. Muszę tam dokończyć parę spraw związanych z świątyniami dla pomniejszych bogów. Nie będzie mnie przez jakieś 2 tygodnie.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz! - żachnęła się dziewczyna na co Jason tylko ją przytulił. Parę dziewczyn zrobiło klasyczne "Awww...".
- Ale co ochroną Obozu? - zapytał Pollux, grupowy domku Dionizosa.
- O to się nie musisz martwić. - odparła Clarisse - Domek Aresa będzie w stanie gotowości by skopać tyłek potworom.
- Hefajstosa też!! - wykrzyknął Leo w związku czym w jego ślady poszli wszyscy zebrani grupowi z wyjątkiem Percy'ego, Annabeth, Piper, Jasona i oczywiście mnie. Na twarzy Chejrona zagoscił ciepły uśmiech.
- A więc wszystko ustalone... Wydaje mi się, ze można zakończyć zebranie. - herosi zaczęli wstawać ze swoich miejsc i podchodzić do drzwi. Poszedłem w ich ślady i powoli wstałem z krzesła. Poczułem jednak czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłem się i ujrzałem zasępioną twarz Chejrona. Jego poprzedni uśmiech wyparował jak kamfora.
- Nico, musimy pogadać...


Aveeee heroooosi!!!
Żyję!!! Hurraaa!! XD
Przepraszam was za to, ze przez prawie tydzień nie było postów...
Złapałam chorobę XXI wieku zwana lenistwem i nawet nie chciało mi się wstawać....
Ale już wyzdrowiałam i wracam z kolejną dawką rozdziałów :P
Komentujcie i piszcie błędy jeżeli jakieś zauważyliście :)
Do usłyszenia,
Wasza AgiX :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz