poniedziałek, 7 grudnia 2015

Domek Hermesa...

Pierwsza rzecz jaką chcę powiedzieć jest skierowana do pewnego osobnika zwanego Dawid. Wiem, że na pewno bardzo chciałbyś mnie upokorzyć przed klasą, lecz niestety zwiodę cię, gdyż nie mam zamiaru się przejmować. Mam zamiar dalej pisać tego bloga, nawet jeżeli jest o tematyce jakiej jest.

I GDYBYŚ W KOŃCU PRZECZYTAŁ KTÓRĄŚ Z KSIĄŻEK NA KTÓRYCH SIĘ BAZUJĘ, WTEDY MOGŁABYM EWENTUALNIE PRZEMYŚLEĆ TWOJĄ BEZSENSOWNĄ KRYTYKĘ I GŁUPIE KOMENTARZE >_<

Wszystkim, którzy pozostają wierni i wyczekują na kolejne posty serdecznie dziękuję i zapraszam do czytania <3


>Perspektywa Alice<

 Gdy przekroczyłam próg domku pierwsze co rzuciło mi się w oczy to po rozrzucane po podłodze śpiwory. - Hej! Travis!! - zwołał Leo. Jeden z chłopców tarzających się ze śmiechu spojrzał na Leo z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
- Czego chcesz Valdez?! - zawołał chłopak i dopiero wtedy zauważyłam, że jest ich dwóch! To znaczy, dopiero wtedy zauważyłam, że Travis ma brata bliźniaka. Wyglądali identycznie, chociaż Travis był odrobinę wyższy.
- Rusz tu swój tyłek, masz nową podopieczną!! - dopiero wtedy Travis mnie zauważył i ociągając się wstał z podłogi. Jego brat wciąż wraz z dwoma innymi chłopakami zanosił się śmiechem na podłodze.
- Córka Hermesa? 
- Jeszcze nieuznana. - odparł Leo. Po tych słowach zwrócił się w moją stronę. - Zostawiam cię tutaj pod opieką Travisa na 15 minut. Powodzenia. - powiedział i uśmiechnął się łobuzersko do Travisa. Chłopak odpowiedział mu tym samym uśmiechem. 
- Dobra, chodźmy. Musisz wybrać sobie śpiwór o ile cokolwiek tam zostało. - powiedział syn Hermesa i pociągnął mnie w stronę nie wielkiej szafy stojącej po drugiej stronie pokoju. Otworzył ją szeroko. Ze środka lekko zalatywało stęchlizną. Znajdowało się tam około 5 śpiworów, 3 poduszki i 1 koc. Na wyższej półce znajdowała się pokaźna ilość pomarańczowych koszulek. Travis wyciągnął z szafki granatowy śpiwór w (kiedyś zapewne białe) paski, małą, szarą poduszkę i pomarańczową koszulkę z pegazem na plecach.
- Masz szczęście, dostałaś nawet poduszkę. Rozłóż się gdzieś na podłodze na przeciw łóżek. - powiedział podając mi śpiwór, poduszkę i koszulkę. - W tamtą stronę jest łazienka, ale radzę zamykaj dokładnie
drzwi. - spojrzałam na niego dziwacznie na co on tylko uśmiechnął się łobuzersko. - Pamiętaj też o nie pozostawianiu rzeczy na wierzchu, gdyż mogą one zostać...umm... pożyczone.
- TRAVIS!!! Ruszysz tu swój tyłek do nas czy nie?! - zawołał głos z drugiego końca pokoju.
- Zaraz przyjdę Connor!! - odpowiedział chłopak i zostawił mnie ogłupiałą przy szafce. Podeszłam pod ścianę o której wcześniej mówił Travis. Było pod nią rozłożonych około 14 śpiworów. Położyłam mój śpiwór w rogu koło drzwi i na wszelki wypadek nakryłam nim poduszkę. Jeżeli było to na tyle cenne, że otrzymując ją "miałam szczęście" to wolałam zachować ją jak najdłużej. Nie miałam nic innego do schowania, więc poszłam się przebrać do łazienki. Było to małe pomieszczenie wyłożone żółtawymi kafelkami. W drzwiach znajdowała się nie wielka dziura zaklejona amatorsko taśmą klejącą. Zamknęłam dokładnie drzwi na zasuwkę i rozejrzałam się do o koła. W wyposażenie łazienki wchodził prysznic, mały kibelek, umywalka, małe, różowe mydełko z wyciętą na nim uśmiechniętą buzią oraz lekko brudne lustro. Widząc to ostatnie podeszłam do niego i oceniłam swój wygląd (ughh... To wszystko przez Piper). Czarne, rozczochrane włosy opadały swobodnie na ramiona. Szara, lekko powycierana koszulka, o dziwo bez żadnej metki czy marki i czarne, dżinsy. Byłam przemoczona, ale nie było mi zimno. W Obozie był piękny słoneczny dzień. Na nogach założone miałam klasyczne granatowe trampki, również bez żadnej metki lub marki. Przebrałam się w suchą, pomarańczową, obozową koszulkę i przeczesałam włosy ręką. Dalej był one rozczochrane, ale już przynajmniej nie wyglądały jak ptasie gniazdo. Spojrzałam na siebie w lustrze. Nie wyglądałam źle, ale nie byłam na pewno córką Afrodyty. Odblokowałam drzwi i delikatnie je otworzyłam. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę drzwi. Po drodze paru chłopaków posłało mi zaciekawione spojrzenia. Uśmiechnęłam się pod nosem. Usiadłam na swoim śpiworze i zaczęłam się przyglądać innym mieszkańcom domku Hermesa. Oprócz mnie na śpiworach siedziała jeszcze 4 chłopców i 2 dziewczyny. Co chwilę ktoś wchodził i wychodził przez co w domku panował ciągły ruch. Po chwili zauważyłam znajomą, ciemną, rozczochraną fryzurę. 
- Leo!! - zawołałam i pomachałam do chłopaka. Zauważył mnie i podszedł do mnie.
- To co gotowa na dalsze zwiedzanie? - zapytał i podał mi rękę. Ponownie wstałam o własnych siłach co chłopak skomentował śmiechem. 
- Jestem gotowa. - powiedziałam i posłałam chłopakowi przyjacielski uśmiech. Odpowiedział tym samym.
- Musimy się pośpieszyć, by zdążyć przed obiadem. - po tych słowach chłopak pociągnął mnie delikatnie i opuściliśmy domek Hermesa.   


To na tyle :)
Kolejny rozdział już wkrótce.
Zapraszam do komentowania i udzielania porad. 
Zauważyłeś jakieś błędy? Pisz ;)
Wasza AgiX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz