czwartek, 3 grudnia 2015

W Obozie...

>Perspektywa Alice<

Gdy tylko oddaliliśmy się trochę od Wielkiego Domu Leo zaczął nawijać. Był taki wesoły i pełen życia, że aż przyjemnie się go słuchało.
- A więc, przede wszystkim chciałbym cię serdecznie powitać w Obozie Herosów, gdzie synowie i córki wielkich bogów mogą BLA BLA BLA.... W sumie kogo obchodzą wstępy. Przejdźmy do konkretów. - powiedział wesoło Leo - Czy zostałaś już uznana?
- Że co? Nie nawet nie wiem jak miałoby to wyglądać, ja... - w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Prawie powiedziałam chłopakowi, że nic nie pamiętam. Wolę to na razie zachować w tajemnicy. Lepiej by wiedziała o tym jak najmniejsza liczba osób. - Ja...umm... nie wiem gdzie jestem, ani dlaczego. - chłopak spojrzał na mnie zaniepokojony. Poczułam, że robi mi się gorąco. Czyżby przejrzał mnie i domyślił się, że nie mówię prawdy? Ku mojemu szczęściu chłopak uśmiechnął się łagodnie.
- Spokojnie, może rzeczywiście powinienem zacząć od początku... To jak ci na imię?
- Alice. - wypaliłam nawet się nie zastanawiając, co było trochę przerażające.
- Ślicznie... - powiedział Leo i znowu się uśmiechnął. Zarumieniłam się lekko, zawsze tak reagowałam przy bliskich kontaktach z chłopakami. - Więc, Alice zapewne znasz greckie mity o bogach i potworach. - pokiwałam delikatnie głową - Więc widzisz WSZYSTKIE są prawdziwe. Bogowie żyją na Olimpie, który aktualnie znajduje się nad Empire State Building. Czasem zdarza się, że zakochują się w śmiertelniku. Z takich oto związków bóg + śmiertelnik powstają herosi.
- Czyli zaraz... - przerwałam chłopakowi - Wszystkie dzieciaki tutaj to są dzieci Bogów? Herosi??? Tacy jak Herakles czy Perseusz?
- Dokładnie tak! - ucieszył się Leo - Cieszę się, że wciąż za mną nadążasz. Większość herosów trafia tu w wieku około 12 lat, lecz zdarzają się wyjątki. Ja trafiłem do Obozu nie cały rok temu. - dodam tylko, że chłopak wyglądał na 15 lat więc nie był wiele starszy ode mnie. - Zobaczysz, że wkrótce zostaniesz uznana, czyli twój ojciec lub matka oficjalnie uzna cię za jego lub jej córkę. Wtedy poznasz swoich braci lub siostry i zostaniesz przydzielona do odpowiedniego domku. Zobacz już je widać!! - rzeczywiście w oddali można było zobaczyć niewielkie budynki ustawione po pół okręgu. Naliczyłam ich około 20. Powoli podchodziliśmy coraz bliżej, przez co spotykaliśmy coraz większą liczbę herosów. Ponad połowa z nich albo nas zatrzymywała by pogawędzić z Leonem, albo posłała chłopakowi przyjemny uśmiech. Parę dziewczyn nawet mrugnęło do niego uwodzicielsko, na co on odpowiadał im łobuzerskim uśmiechem. Wyglądało na to, że Leo był tutaj dość popularny. Dotarliśmy na plac przed domkami. Każdy z domków był inny, dostosowany do potrzeb jego właścicieli. Domek Demeter obrośnięty był wszelkiego rodzaju kwiatami i owocami. Przy drzwiach rósł pomidor a dalej z boku domku rozpoznałam krzew dzikiej róży. Pozostałe krzewy były dla mnie zagadką. Następnym domkiem był Domek Aresa. Był on w kolorze ostrej czerwieni co przypominało świeżą krew. Zrobiło mi się ciężko na żołądku. Dach ogrodzony był drutem kolczastym, a nad drzwiami znajdowała się nadziana na włócznie głowa dzika. Dzieciaki wychodzące z tego domku, miały groźne miny i do nikogo się nie uśmiechały. Od paru z nich emanowała czysta złość. Wyczuwałam to, jednak nie robiło to na mnie wrażenia. O dziwo na wszystkich innych obozowiczach wręcz przeciwnie. Gdzie tylko pojawiały się te dzieciaki wybuchały kłótnie i sprzeczki, które uspakajały się gdy owy syn lub córka Aresa oddaliły się.
- Hej Leo! - zawołał głos sprowadzający mnie z powrotem na ziemię.
- Piper!! - zawołał chłopak i uśmiechnął się do dziewczyny. Trzeba jej to przyznać, wyglądała naprawdę prześlicznie. W nierówno ścięte czekoladowe włosy wpięła pióro co nadawało jej uroku. Jej oczy raz po
raz zmieniały barwę, co było dziwne i niesamowite za razem. - Poznaj naszą uciekinierkę! Piper to jest Alice, Alice to jest Piper. - powiedział chłopak i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Miło mi cię poznać. - powiedziała dziewczyna - Witaj w Obozie Herosów. Miejscu, z którego naprawdę nie warto uciekać. - dodała dziewczyna i uśmiechnęła się. Przez ten uśmiech nabrałam poważnych kompleksów co do mojego wyglądu. Nie dało się jej tego nie przyznać. Nawet z nierówno przyciętymi włosami Piper wyglądała cudnie.
- Mnie również. - powiedziałam i uśmiechnęłam się - Obiecuje, że nie będę próbowała znowu uciekać.
- Lepiej, uważaj na słowa. - usłyszałam głos za sobą - Podejrzewam, że gdy usłyszysz ten sam dowcip Leona po raz setny, zechcesz opuścić Obóz w ekspresowym tempie. - odwróciłam się. Za mną stał jasno włosy chłopak z niesamowicie niebieskimi oczami. Na widok Piper na ustach zatańczył mu uśmiech. Uświadomiłam sobie, że był to ten sam chłopak, który gonił mnie po lesie i którego spotkałam w Wielkim Domu.
- Ha ha Jason, bardzo śmieszne - odparł Leo tonem udającym obrażony, lecz po chwili uśmiechnął się do niego szeroko i przybili sobie typową "męską piątkę". Widać było, że znają się od dawna i są na prawdę dobrymi przyjaciółmi. Jason przecisnął się między mną i Leo i podszedł do Piper. Pocałował ją w policzek a ta uśmiechnęła się słodko, przez co nabrałam jeszcze większych kompleksów.
- Niestety, na nas już pora, - powiedziała Piper - ale bardzo miło było cię poznać Alice. - po tych słowach dziewczyna wzięła Jasona za rękę i poszli w kierunku niewielkiego jeziora, które wcześniej mijaliśmy z Leonem. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych razem. W takich chwilach żałowałam, że nie mam chłopaka.
- Dobra musimy, już iść dalej. Pokażę ci gdzie zostaniesz zakwaterowana na czas przed twoim uznaniem. - powiedział Leo. - Potem pokarzę ci jeszcze stajnie, arenę i zbrojownię.
- Okay. - odpowiedziałem - Chodźmy zatem. - minęliśmy jeszcze po drodze domek Posejdona, Heliosa i wiele innych domków, których nie rozpoznałam. Minęliśmy także domek Hadesa. Zerknęłam ukradkiem przez przyciemnianą szybę, ale nikogo nie zauważyłam. W końcu dotarliśmy do sporego, drewnianego domku z małą powycieraną werandą. Z niego wprost "wylewały się" tłumy herosów. Zastanawiałam się, jak pod ciężarem tylu herosów jeszcze się nie zawalił.
- Domek Hermesa - powiedział Leo - Nie jest najpiękniejszy, ale to tylko tymczasowo. Zobaczysz za dzień lub dwa zostaniesz uznana i dołączysz do swych braci i sióstr. - przełknęłam ślinę. Ale ja jestem inna, pomyślałam. Co jeżeli w ogóle nie zostanę uznana.
- Tak, pewnie masz rację. - powiedziałam i posłałam chłopakowi niepewny uśmiech. Weszłam po schodkach na werandę, manewrując między wchodzącymi i wychodzącymi herosami. Stanęłam pod drzwiami i korzystając z tego, że ktoś właśnie wychodził wślizgnęłam się do środka...



Witajcie kochani <3
Dzisiejszy rozdział jest dłuższy by wynagrodzić wam przerwę, jaką wam zafundowałam ;)
Prosiłabym was o zostawienie komentarza, bo to bardzo motywuje.
Wszelkie błędy zgłaszajcie, będę na bieżąco poprawiać.
Wasza jedyna AgiX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz