czwartek, 17 grudnia 2015

Kalina...

>Perspektywa Kaliny<


Dziwnie się czułam gadając z dziewczyną, którą znalazłam dzisiaj nieprzytomną na plaży.
- Zostałaś już uznana? - zapytałam
- Jeszcze nie i szczerze wątpię by stało się to w najbliższym czasie... - odparła
- No co ty! Założę się, że jesteś córką Posejdona.
- Czemu tak myślisz? - zapytała nerwowo bawiąc się kosmykiem czarnych włosów.
- Wiesz, w końcu przyniosła cię fala, to raczej jest jednoznaczne.- dziewczyna uśmiechnęła się. Wtedy coś przyciągnęło moją uwagę. - Zaraz, czy ty masz sztylet ze stygijskiego żelaza? - dziewczyna zerknęła na sztylet i wyciągnęła go z pochwy.
- To coś dziwnego?
- Dziewczyno, kto cię oprowadzał?
- Leo, ale...
- No to już wszystko jasne. - przerwałam jej - Leo nic nie wiem o stygijskim żelazie. Dla niego jest to tylko kolejny budulec, z którego można zbudować maszynę. Jest to bardzo niebezpieczna broń. Zabija nie tylko potwory, ale można nim także zranić herosa, giganta, lub nawet boga. Musisz być bardzo ostrożna.
- Ale skąd ty to niby wiesz? - zapytała się patrząc na mnie nieufnie. Nie dziwię jej się też bym się wkurzyła, gdyby jakaś obca dziewczyna mówiła mi co mam robić.
- Moją matką jest Demeter. Ona trochę wie o sprawach Podziemia i tak dalej. Często odwiedza tam swoją córkę Persefonę. Rozmawiała ze mną kiedyś o tym.
- Ach... Rozumiem, mit o Demeter i Korze tak? - wyglądała już na trochę bardziej przekonaną.
- Jak się okazuje nie tylko mit... Lecz najbardziej jestem ciekawa skąd wytrzasnęłaś ten sztylet?
- Ja po prostu go wzięłam... Stał w rogu najbliżej drzwi od zbrojowni. Leo kazał mi wziąć broń wiec go wzięłam. - coś było nie tak, stygijskie żelazo nie było takim prostym do zdobycia budulcem. Sama nawet nie wiem skąd się je bierze, ale na pewno nie leżałoby sobie ot tak po prostu w zbrojowni. Przede wszystkim bracia Stoll już dawno by go odkryli i "pożyczyli". Zerknęłam na dziewczynę. Wyglądała na nieźle zszokowaną.
- Czy mogę go zobaczyć? - zapytałam. Dziewczyna kiwnęła głową i podała mi sztylet. Nie umiałam oceniać broni tak dobrze jak dzieci Aresa czy choćby Hefajstosa, lecz od razu dało się wyczuć, ze jest to dobra broń. Nie najlepsza, ale naprawdę dobra. Krótkie czarne ostrze połyskiwało delikatnie. Rękojeść była owinięta czarną skórą. Sztylet emanował złą energią. Czuć od niego było nienawiść, ból oraz cheć zemsty. Był to nóż wręcz idealny dla syna lub córki Nemezis. - Całkiem nieźle wykonany. - powiedziałam i oddałam broń dziewczynie.
- Hmm... Może jednak powinnam go oddać. Boję się, że komuś zrobię krzywdę. - mimo woli zaśmiałam się.
- To byłaby najgłupsza możliwa rzecz. Jesteś odpowiedzialna, dasz sobie radę. Pomyśl tylko co by tacy Travis i Connor z nim zrobili. Skoro jesteś nie uznana, to pewnie mieszkasz w domku Hermesa. Widziałaś pewnie do czego są zdolni. - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Masz rację zatrzymam go, ale domek Hermesa nie jest dla niego bezpiecznym miejscem. - zapadła chwila milczenia. Niestety wiedziałam do czego dziewczyna zmierza. - Czy mogłabyś go dla mnie przechować, przynajmniej do czasu aż nie zostanę uznana? - spojrzała prosto na mnie. Jej oczy o barwie karmelu patrzyły na mnie błagająco.
- Będę zaszczycona. Dołożę wszelkich starań, by jak narazie nie został odkryty. Mogło by to wywołać niezły szok u obozowiczów. - dziewczyna przekazała mi sztylet i uśmiechnęła się krzepiąco.
- Na pewno będzie bezpieczniejszy niż w domku Hermesa. - przez chwile siedziałyśmy w milczeniu.
- Lubię patrzeć na morze. - odparłam. Sama nie wiem dlaczego powiedziałam to dziewczynie. Może dlatego, że obdarzyła mnie tak wielkim kredytem zaufania i przekazała mi jedną z najrzadszych broni na świecie na przechowanie. - Wtedy czuje się prawie normalnie.
- Kto by pomyślał, że nie jesteś moją siostrą. - odezwał się dobrze znajomy mi głos. Odwróciłam się i spojrzałam w niebiesko-zielone oczy Percy'ego.


Hejoo <3
Oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. :)
Komentujcie, bo to motywuje.
Zgłaszajcie błędy itd.,
Zresztą wiecie co zrobić :P
Wasza AgiX ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz